Tak już jesteśmy skonstruowani że różne otaczające nas rzeczy wpływają na nas, czy tego chcemy czy nie. Fajnie jest, gdy podpatrujemy dobry przykład powodujący że chcemy wdrożyć go w swoje życie. Takie bodźce w uprawianiu sportu są bardzo ważne, bo wzmagają motywację i określa nowe cele. Mnie nikt do biegania nie musi namawiać, sam robię to dla przyjemności (nie dla chęci schudnięcia jak twierdzi moja Teściowa :) ) Stało się to wręcz moją fobią, choć chyba w tym dobrym sensie. Towarzyszy temu sporo pobocznych rzeczy na które zwracam uwagę - zdrowe odżywianie, bycie "fit" itp. Piszę o tym, bo spotkałem dziś kolegę, którego nie widziałem od dłuższego czasu i muszę przyznać że jestem pod wrażeniem jego sukcesu. Ja jestem z siebie i swojej przemiany bardzo dumny, ale On przyćmił mnie trochę i dał powody do rozmyślań. Potrzebne są zmiany. Bo tak sobie teraz myślę - trenuje sporo, ale na całą otoczkę nie przeznaczam odpowiedniej ilości uwagi. Moje odżywianie wymaga dużych poprawek, bo prawie stoję w miejscu. Nie zagłębiając się zbytnio w to, co dzieje się w mojej głowie muszę po prostu stwierdzić że zaczynam walkę o sylwetkę i nie mam tu na myśli redukcję do stanu "skóra i kości". Czas się doszkolić, poczytać i podejść do tematu bardziej poważnie. Oczywiście wszystko w ramach możliwości, bo tak jak wielu ludzi mam przecież obowiązki dnia codziennego, które muszą być i są ważniejsze, najważniejsze...
Tak rozmyślając przebrnąłem przez cały dzień a wieczorem wyszedłem pobiegać w standardowym tempie, standardowym zakresie, typowym dystansie i trasie. Nie było żadnych udziwnień, przygód czy kombinowania. 15,04 km tempem 4:25 było "kropką nad i" dzisiejszego dnia. Ten trening nie był wybitnie męczący czy popychający postęp do przodu, ale dał poczucie że przecież ja jeszcze nie zdziadziałem i walczę o siebie. Małymi kroczkami jestem coraz bliżej celu. Wciąż jeszcze bardzo dalekiego, ale jednak. Trasę Jastarnia - Jurata - Jastarnia dla odmiany pokonana jeszcze przed zapadnięciem zmroku, poświęciłem na rozmyślania właśnie na ten temat. To sprawiło że kilometry mijały bardzo szybko i ani się obejrzałem, garmin zapikał 15 raz tego dnia. Po powrocie rozciąganie i 6 Weidera. To wszystko sprawiło że zakończyłem dzień z satysfakcją. Wciąż bliżej celu...
motywujący tekst - dzięki!
OdpowiedzUsuńbasiawpodrozy
dzięki za motywację :)
OdpowiedzUsuńrajmalucha
świetny tekst :) pozdrawiam! strefapasji
OdpowiedzUsuńświetny blog!
OdpowiedzUsuńhttp://www.akcesoriadolazienki.pl/