środa, 15 kwietnia 2015

Znowu wracam, chyba na dłużej :)

Witam wszystkich!
Tak wyszło że nastała kolejna zimowa przerwa. Dziwna trochę bo w ogóle nieplanowana. Ot tak, z dnia na dzień przestałem pisać za co bardzo przepraszam czytających (wciąż łudzę się że ktoś dochodzi do końca postów). Cóż, tak jak w tamtym roku, tak też w tym przerwa w pisaniu na szczęście nie oznaczała przerwy w bieganiu. Maaasa rzeczy zmieniła się od ostatnie
j publikacji. Co na początek? Może info że rower jeszcze zimuje u Teściowej i czeka na pogodę. Wiem że już jest ładnie, ale celowo go nie przywożę - o tym za chwilę.
 Ostatni post był w czerwcu. Lipiec i sierpień to taki totalny standard. Bez szaleństw, w miarę systematycznie jeśli chodzi o samo bieganie, ale z rowerem niestety dałem ciała. Z Filipem 1,5 miesiąca byliśmy u moich rodziców w Jastarni i tam treningi po ulicy ciężko było robić - ruch samochodów jak to latem na półwyspie, temperatury powyżej 25 stopni itp. No ale było nie było ja dałem ciała a nie rower :) Dla równowagi jednak wzbogaciłem moje sportowe doświadczenie o nową dyscyplinę - crossfit. To takie modne ostatnio, ale jak się okazuje również przyjemne i efektywne. Miesiąc ćwiczyłem w "Crossfit Trójmiasto" w Sopocie i uczyłem się podstaw treningu, w którym nigdy nie byłem dobry - sztangi, kettle, wolne ciężary... Po niecałym miesiącu wyjechaliśmy do wspomnianej Jastarni, potem powrót i kika treningów. Zapał nie minął, ale zgasiła mnie trochę odległość Kowal od Sopotu. Dojazdy okazały się problematyczne a cała impreza kosztowo trochę zbyt wymagająca na kiepski zarobkowo okres letni. Na szczęście coś wyniosłem w głowie z lekcji Maćka i spółki i całą resztę lata obok biegania ćwiczyłem też w domu. Kupiłem odważniki kettlebell, miałem jeszcze sztangi w domu z ciężarem, także w miarę możliwości ruszałem się "crossfitowo".
Najpierw teoria, a potem..
Październik, listopad i grudzień to raczej umiarkowany kilometraż, bez rekordów, tylko lekko ponad 100 km miesięcznie (grudzień to 101 km - najgorszy mój wynik od początku regularnego biegania, choć mieszczący się w moim absolutnym minimum >100km) Rower stał, ćwiczenia w domu odstawiłem, słabizna. Do tego opuściłem Bieg Niepodległości z cyklu Grand Prix Gdyni bo musiałem być w pracy. Potem, co dziwne był Sylwester i nowy rok. A jest coś co planuje każdy o tej porze - ustala postanowienia noworoczne. Ja nie sprecyzowałem się dokładnie, ale wiedziałem że muszę wrócić do formy. Nie dostawałem zadyszki po wejściu na I piętro, nie przestałem widzieć swoich stóp gdy stałem, ale czułem że do marcowo-kwietniowej z roku 2014 brakuje już niemało. Tak więc zacząłem biegać trochę więcej a dodatkowo robić w domu treningi ogólnorozwojowe oparte o moją krótką przygodę z crossfitem. Może nie rzuciłem się w wir aktywności od razu bez opamiętania ale stopniowo wracała mi systematyczność (133 km w styczniu, 137 w lutym. Na minus jedynie fakt, że na Bieg Urodzinowy Gdyni także nie dałem rady się wybrać. W marcu zrobiłem już
praktyka - po pierwszym treningu
192 km i niewiele zabrakło do dwójeczki z przodu, która jest dla mnie wyznacznikiem dobrze przepracowanego miesiąca. Wiedziałem jednak że wszystko idzie w dobrym kierunku. Dziś mija połowa kwietnia a na liczniku kilometrów w endomondo mam już 184 km. Biegam prawie codziennie, często po ponad 20 km. Trzy razy w tym miesiącu byłem w Tiger Gym na bieżni. Nie bardzo lubię takie bieganie, ale pogoda była ostatnio tak beznadziejna że nie miałem wyboru jeśli chciałem szlifować formę bez przerw. Dokładnie tydzień temu zrobiłem solidne długie wybieganie na trasie Jastarnia - Hel - Jastarnia co dało 33 km. Widać już progres a musi być jeszcze lepiej. W tym miejscu muszę się przyznać jeszcze do czegoś - od lata 2014 wróciłem do palenia i to na pewno także miało wpływ na moją kondycję biegową. 3 kwietnia podjąłem decyzję o rzuceniu papierosów i trzymam się dobrze. Mam nadzieję że tak będzie dalej... Uwolnienie płuc od smrodu i dymu oraz wysoka częstotliwość treningów sprawiła że oddycha mi się coraz lepiej praktycznie z dnia na dzień. Fenomenalne uczucie, szczególnie polecam palaczom :)
Fachowa literatura od żony
Ale po co to bieganie, po co te kilometry? 17 maja, a więc za 31 dni odbędzie się 1 PZU Maraton Gdańsk - mój pierwszy w życiu maraton. Sprawdzian mojej formy, poziomu i zaangażowania. Planuję po prostu go przebiec. Będę zadowolony z każdego czasu. Jeśli uda mi się, przycisnę jeszcze bardziej i następny start to będzie już walka z czasem. Jeśli z jakiś powodów nie dam rady... no na pewno nie przestanę biegać. Wyciągnę wnioski i spróbuję innym razem. Póki co robię jednak wszystko, żeby nie zawieźć głównie siebie i żeby z czystym sumieniem stanąć za miesiąc na starcie w Gdańsku. Dlatego też nie przywożę roweru, choć kusi mnie żeby już sobie pojeździć, chcę skupić się jednak na bieganiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz