sobota, 7 czerwca 2014

Bodźce motywujące

Tak już jesteśmy skonstruowani że różne otaczające nas rzeczy wpływają na nas, czy tego chcemy czy nie. Fajnie jest, gdy podpatrujemy dobry przykład powodujący że chcemy wdrożyć go w swoje życie. Takie bodźce w uprawianiu sportu są bardzo ważne, bo wzmagają motywację i określa nowe cele. Mnie nikt do biegania nie musi namawiać, sam robię to dla przyjemności (nie dla chęci schudnięcia jak twierdzi moja Teściowa :) ) Stało się to wręcz moją fobią, choć chyba w tym dobrym sensie. Towarzyszy temu sporo pobocznych rzeczy na które zwracam uwagę - zdrowe odżywianie, bycie "fit" itp. Piszę o tym, bo spotkałem dziś kolegę, którego nie widziałem od dłuższego czasu i muszę przyznać że jestem pod wrażeniem jego sukcesu. Ja jestem z siebie i swojej przemiany bardzo dumny, ale On przyćmił mnie trochę i dał powody do rozmyślań. Potrzebne są zmiany. Bo tak sobie teraz myślę - trenuje sporo, ale na całą otoczkę nie przeznaczam odpowiedniej ilości uwagi. Moje odżywianie wymaga dużych poprawek, bo prawie stoję w miejscu. Nie zagłębiając się zbytnio w to, co dzieje się w mojej głowie muszę po prostu stwierdzić że zaczynam walkę o sylwetkę i nie mam tu na myśli redukcję do stanu "skóra i kości". Czas się doszkolić, poczytać i podejść do tematu bardziej poważnie. Oczywiście wszystko w ramach możliwości, bo tak jak wielu ludzi mam przecież obowiązki dnia codziennego, które muszą być i są ważniejsze, najważniejsze...
Tak rozmyślając przebrnąłem przez cały dzień a wieczorem wyszedłem pobiegać w standardowym tempie, standardowym zakresie, typowym dystansie i trasie. Nie było żadnych udziwnień, przygód czy kombinowania. 15,04 km tempem 4:25 było "kropką nad i" dzisiejszego dnia. Ten trening nie był wybitnie męczący czy popychający postęp do przodu, ale dał poczucie że przecież ja jeszcze nie zdziadziałem i walczę o siebie. Małymi kroczkami jestem coraz bliżej celu. Wciąż jeszcze bardzo dalekiego, ale jednak. Trasę Jastarnia - Jurata - Jastarnia dla odmiany pokonana jeszcze przed zapadnięciem zmroku, poświęciłem na rozmyślania właśnie na ten temat. To sprawiło że kilometry mijały bardzo szybko i ani się obejrzałem, garmin zapikał 15 raz tego dnia. Po powrocie rozciąganie i 6 Weidera. To wszystko sprawiło że zakończyłem dzień z satysfakcją. Wciąż bliżej celu...

4 komentarze: