piątek, 22 marca 2013

Pierwszy wyjaśniający

A co mi tam... Tak pomyślałem i się stało - popłynąłem z nurtem i założyłem bloga. Pierwszy w moim życiu, więc i nieudolny pewnie itp., ale nie o to mi tutaj chodzi. Tak sobie będę pisał o swoim hobby, jakim jest bieganie. Może ktoś przeczyta, a jak nie to ja będę miał wgląd w treningi czarno na białym.
Mam na imię Karol. 13 lutego 2011 roku ważyłem 110 kg. Wiązałem sobie buty przed wyjściem do pracy i poczułem że czynność ta sprawiła mi dość dużo trudu, włączyła się zadyszka. Dziwna sprawa... W pracy (biurowej) luźny dzień, a więc youtube, joemonster, sadistic i dziesiątki innych stron na służbowym komputerze. Jak już cały internet się skończył, przypomniało mi się że w mojej okolicy pewien znany polski sportowiec otworzył siłownię, a raczej klub fitness. Miał już taki jeden w mieście, coś tam słyszałem że fajnie, ale drooogoo. No to sprawdźmy ile to jest to drogo... Okazało się, że nie na tyle, żebym nie dał rady. A może rzucę te fajki i w zamian za to opłacę sobie karnet? Ciekawy pomysł. 14 lutego są walentynki, więc dam spokój z działaniami. 15tego po pracy pojechałem rozeznać się na siłownie. Fajnie, dużo miejsca, nowy sprzęt, pachnie ładnie. To teraz jakieś buty może - obok mnie jest centrum outleetowe. Wybrałem Pumy Prankster - nie dlatego, że urzekły mnie czuciem podłoża, doskonałą amortyzacją, niską wagą itp. Były to po prostu jedynie w miarę fajnie wyglądające buty do 150 zł jakieś firmy, którą znałem.
No i tak 16 lutego wykupiłem karnet i z wagą 110 kg i bagażem paczki papierosów dziennie zjawiłem się totalnie zielony na siłowni. Pamiętam pierwsze zajęcia - 15 minut marszu na bieżni, 15 minut orbitreka i 15 minut na rowerze stacjonarnym. Wyszedłem z siłowni jakieś 10 kg lżejszy, ale z 5 cm większy w bicepsie. Ale tak to chyba każdy miał... Potem już było trochę lepiej. Rzuciłem papierosy - natychmiast. Odstawiłem słodycze, napoje gazowane, soki, cukier, fast foody, ziemniaki i białe pieczywo. Zamieniłem 3 duże posiłki + podjadanie na 4-5 mniejszych bez dorzucania czegokolwiek w międzyczasie. Pierwszy miesiąc to trening godzinny co drugi dzień. W 2-3 miesiącu było to już 6 a czasami 7 treningów w tygodniu po 2 godziny. Zasada była taka - godzina ogólnorozwojowego treningu siłowego, 45 minut aerobów i 15 minut sauny. Efekt to 2 kg tygodniowo. W lipcu ważyłem już 82. Potem mały zimowy kryzys, powrót na siłownię... Wtedy załapałem totalnego bakcyla biegania. Trening siłowy już robiłem bardzo rzadko, rzucałem się coraz częściej tylko na bieżnię. Biegałem po 10-12 km. Tempo 5:00 min/km. Zacząłem znowu chudnąć, dieta wróciła. Odkryłem potem świetną aplikację - endomondo. Uwielbiam statystyki, liczby w treningach itp. Ta aplikacja jest stworzona dla mnie. No i zacząłem biegać na dworzu. Tak naprawdę na poważnie od tego roku. Zacząłem przeglądać systematycznie portale, fora o bieganiu, trafiłem też na blog Biegacza z Północy - Michała, który trochę przekonał mnie do tego, żeby może samemu coś napisać. No i tak się zaczęło to wszystko.

1 komentarz:

  1. Brawo :)

    Taki blog to dodatkowa motywacja. Bo jak tu odpuścić skoro ludzie to czytają :)

    OdpowiedzUsuń