czwartek, 27 marca 2014

Zamglony bieg zaraz po pracy

Dwa ostatnie dni spędziłem w pracy. Nie były one specjalnie ciężkie, ale dłużyły się strasznie. Na szczęście dziś wróciliśmy do domu trochę szybciej i o ludzkiej porze mogłem wyjść pobiegać będąc jeszcze w Jastarni. Nosiło mnie z dwóch powodów: Po pierwsze dlatego, że ostatnio każdego biegania nie mogę się wręcz doczekać. A po drugie, będąc na morzu przez te dwa dni, zacząłem czytać księżkę Scotta Jurka "Jedz i Biegaj". Przyznam, że trochę mnie ona nakręciła i w pracy myślałem już tylko o tym, żeby po powrocie zrobić "kilka" kilometrów. Czasami jednak tak jest, że niby się człowiek nie może doczekać, a kiedy już ma zacząć to jakoś się nie chcę. Wymarzłem dziś w pracy, na dworzu kompletna mgła a temperatura spadła do okolic 3 stopni. Jakoś tak wielkie chęci nagle zniknęły. Ale trening to trening i wiedziałem że przyjdzie lepsze niebawem :) No i przyszło. Takie trochę od niechcenia były może raptem pierwsze dwa, może trzy kilometry. Potem już totalnie z górki. Jaki był zamysł? Po ostrym bieganiu przedwczoraj, dziś spokojnie przez około godzinkę. Czas zgodnie z planem, ale czy spokojnie... I tak i nie. Jeszcze nie tak dawno średnie tempo 4:17 było zarezerwowane na naprawdę mocne treningi, gdy robiłem 10-12 kilometrów. Dziś tak właśnie biegłem i miałem wrażenie że to spacerek. Nie męczyłem się praktycznie wcale, chociaż zasługą tego była też bardzo mała ilość wzniesień. Zrobiłem sobie 14,58 km przyspieszając z kilometra na kilometr,zachowująć lekkie tętno średnie - 151. Czternasty km pokonałem już w poniżej 4 minut. Do tego mgła, która tak zniechęcała przed wyjściem z domu, okazała się bardzo fajną opcją - łagodnie chłodziła twarz i sprawiała że lekko się oddychało, coś jak sauna w lżejszym wydaniu :) Cieszą mnie bardzo dwie rzeczy - spokojny oddech, który kontroluję w 100% i to, że przyspieszam w ciągu całego treningu a nie słabnę jak to miało miejsce kiedyś. Oby tak dalej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz