niedziela, 30 marca 2014

Dobiegłem do końca miesiąca

Co to był za miesiąc! Pora już go jednak zakończyć. Co prawda marzec ma 31 dni, ale jutro udam się raczej na zasłużony odpoczynek... w pracy :) Po ostatnich treningach zastanawiałem się czy aby dziś nie odpuścić, ale... po co? Biegłem więc i rozmyślałem jaki był ten miesiąc. A był niesamowity, bez wątpienia najlepszy w mojej historii biegania. Na początku marca minął pierwszy rok mojego regularnego tłuczenia kilometrów. Wraz z upływem dni, z treningu na trening czułem, że nabieram siły, że jestem w coraz lepszej formie. Potem coś, co dało mi ogromnego kopa - Garmin :) No i rekordy! Mój ulubiony dystans to oczywiście 10 kilometrów. Życiówkę na tym dystansie biłem w marcu 3 razy. Ostatni raz wczoraj schodząc poniżej 40 minut, co było moim marzeniem odkąd zacząłem biegać i patrzeć na czasy. 5 kilometrów poniżej 20 minut to kolejny pośredni cel, także spełniony. Poleciały też inne, mniej "oficjalne" rekordy. W marcu przestałem palić, co także jest ważne jeśli chodzi o samo bieganie. Dziś dołożyłem kolejne 14,20 km (1h:04m:41s, tempo 4:33 na tętnie 144) co spowodowało że marzec 2014 stał się miesiącem o największym przebiegu :) Endomondo zliczyło 261 km. Wszystko to z lekkim urozmaiceniem treningów, systematycznością i meeeega radością z biegania. Do sukcesów marca mogę też zaliczyć dzisiejsze udostępnienie mojego bloga na Facebooku przez Biegosferę, za co serdecznie dziękuję! Dzięki temu blog pobił rekord w dziennej liczbie wyświetleń :) Ehh... Czego chcieć więcej, naprawdę chciałbym żeby każdy miesiąc był taki...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz