niedziela, 14 kwietnia 2013

Powrót po przerwie

Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. Z dwóch, góra trzech dni w pracy, zrobiło się sześć. Od niedzieli wieczorem do soboty wieczorem, 24 godziny na dobę w pracy. Bleee... To spowodowało oczywiście przymusową przerwę w treningach i spowodowało zmniejszenie kwietniowego kilometrażu o jakieś 30-40 km. Plusem tego była możliwość dłuższej regeneracji kolana. Z wielką ciekawością zacząłem więc dziś bieganie. Ponieważ humor jakoś mało sprzyjał, zapomniałem trochę o tempie i zacząłem dość mocno - 4:20. Postanowiłem minimalnie zwolnić, endo wybiło 4:12! Pomyślałem więc, czy może nie spróbować pobić słabego rekordu na 5 km. Trzeci kilometr 4:11, następny 4:07 (najszybszy mój pełny km wg endo) i 4:10. Padł rekord - 20:58! No to lecimy na 10 km. Oddech był szybki jak nigdy, ale nie wypluwałem płuc, gorzej było z felernym kolanem. Zaczęło odzywać się na końcu piątego kilometra. Na siódmym już bolało jak wcześniej. Kolejne to już walka o utrzymanie tempa i uspokojenie emocji i chęci walki. Zszedł ze mnie entuzjazm i pojawiło się znowu wkurzenie tym głupim bólem, który spowalniał mnie i spowalniał, tak że zanotowałem w końcu okrążenie 4:52. Zapas czasowy z pierwszych 5 km był tak duży jednak, że wystarczyło to na pobicie rekordu życiowego także na 10 km, który poprawiłem o 2:14 s. Teraz wynosi on 44:14. Przy okazji padły rekordy na 1 milę, 3 mile, w teście coopera i w dystansie na godzinę. W endo więc wszystkie statystyki prócz półmaratonu poszły w górę. Powinienem więc się cieszyć a wręcz skakać z radości, a jakoś tak nie jest. Ciekawy jestem co będzie dalej. Trening zakończyłem po 13:31 km i czasie 1:00:26. Ból był bardzo silny, przeciągnąłem trening celowo do godziny czasu, cudem... Do tego jutro znowu praca, minimum trzy dni, a jest duża szansa na powtórkę z tego tygodnia. Plan mam taki: kupno butów biegowych w pierwszym wolnym dniu w ciągu tygodnia. Jeśli ból będzie się dalej powtarzał mimo lepszej amortyzacji i dopasowania obuwia, zapisuje się do lekarza a w oczekiwaniu na wizytę przenoszę biegi na bieżnię na siłowni. Łudzę się jednak, że nie będzie to konieczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz