poniedziałek, 20 maja 2013

Dyszka w ulewie

Z moim synkiem złożyliśmy dziś wizytę dziadkom. Przybyliśmy wieczorem do mojej rodzinnej Jastarni. Piękna miejscowość, także pod względem tras biegowych. Zabrałem więc ze sobą strój i buty i przed godziną 20:00 byłem już na trasie. Pogoda wręcz idealna - po uplale w czasie dnia temperatura spadła do ok. 15 stopni. Jedynie nadciągające czarne chmury trochę mnie niepokoiły. Krótka rozgrzewka a potem 4:28, 4:30, 4:32. Od samego początku biegło mi się rewelacyjnie. Nie zaprzątałem sobie głowy wynikami,tempem, ale nogi same niosły, lekko jak nigdy. A ból...jaki ból? Czysta przyjemność. Do siódmego kilometra,kiedy to chmury postawiły dosłownie ścianę wody. Nie przeszkadza mi specjalnie lekki deszczyk, nawet trochę orzeźwia,ale ulewa to już delikatny problem. Byłem wtedy ok.1,5 km od domu więc zakręciłem jeszcze trasę powrotną i zameldowałem się u rodziców po 47m:54s z dystansem 10.67 km. Tempo 4:29 - bardzo równe i dziś mało intensywne dla organizmu,szczególnie po wczorajszym treningu. Pierwsze bieganie w ulewie i pierwsze trzeci dzień z rzędu. A to też dlatego,że jutro praca,a jak to ostatnio bywa może ona oznaczać kilkudniową przerwę w bieganiu. Mam wrażenie że im częściej trenuje,tym kolano mniej daje znać o sobie. To rozumiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz