czwartek, 25 lipca 2013

Tempo idealne?

Poranny trening to jest to! Ładuje baterie na cały dzień i nie ma po nim śladu po kilku godzinach. Tak jakoś mam że wieczorne bieganie czuję w nogach następnego dnia. Porannego przeważnie nic a nic. A dziś po prostu czas pozwolił na wyjście akurat około godziny 9:40. Na szczęście temperatura trochę nas oszczędziła w ostatnich dniach. Było ok. 22-23 stopni a niebo całe w chmurach. Mi jako ciepłolubnemu biegaczowi bardzo takie warunki pasują. No ale początek był tragiczny. Raz na jakiś czas, a ostatnio baaardzo rzadko mam takie odczucie podczas biegu że zaraz padnę. Jakby kończyła mi się energia i przełączam się właśnie w tryb awaryjny. Muszę zaraz coś zjeść, najlepiej słodkiego,bo jak teraz tego nie zrobię, to padnę na twarz. To mi się właśnie przytrafiło już na drugim kilometrze. Czułem się fatalnie a każdy krok był mordęgą. Jedyne co mnie utrzymywało w ruchu to wiedza, że to się prędzej czy później skończy, jak zawsze. Przeanalizowałem szybko czy dostarczyłem organizmowi wystarczającą ilość pożywienia przed biegiem. Nie lubię biegać na czczo, więc żeby za długo nie czekać po owsiance, dziś zjadłem bułkę kukurydzianą z masłem orzechowym (własnej roboty, tzn. roboty żony :) ), i część z miodem a część z dżemem. Do tego pół szklanki mleka. Wcześniej oczywiście nawodniłem organizm po śnie. Zaraz po takim śniadaniu wypiłem mocną kawę i 20 minut później byłem już na dworzu. Nie wiem co było nie tak. Jeśli ktoś widzi błąd, proszę o radę w komentarzu :) Biegłem sobie jednak dalej i czekałem aż wróci przyjemność biegu. A nie biegałem sobie dziś tak bez celu, bo chciałem sprawdzić potencjalne tempo na maraton, oczywiście JEŚLI wystartowałbym. Komunikaty były dobre - ustalone przez organizm tempo trzymałem prawie idealnie, wahania były dosłownie kilkusekundowe, a średnia wyszła 4:45 i myślę że przy tym zostanę w razie startu. Na czwartym kilometrze uczucie braku energii minęło i było po prostu świetnie. Bardzo luźno, bez ciężkiego oddechu nawet na mocniejszych podbiegach. Pokrążyłem po okolicy, zwiedziłem już prawie zapomniany przeze mnie "mój staw" i aż nie chciałem kończyć treningu. Obowiązki jednak wzywały i stanęło na 14,20 km w 1h:07:30s. Chciałbym teraz powtórzyć taki bieg, ale na powiedzmy dwa razy dłuższym dystansie. Jeśli utrzymam 4:45-4:50 na 30 kilometrach, zapisuję się na maraton :)

1 komentarz:

  1. Hej, myślę, że nie powinieneś pić kawy przed bieganiem. Też tak kiedyś zrobiłam, fatalnie mi się biegało, a potem tata stwierdził, że chyba chcę wylądować w szpitalu, że piję kawę przed treningiem. :) W ogóle polecam zrezygnowanie z tego "magicznego" napoju, bo przynosi organizmowi więcej złego niż dobrego.

    A propos jedzenia przed wyjściem na poranny jogging, to da się bez niego obejść. Kiedyś nie dawałam rano rady bez śniadania, dlatego biegałam popołudniami, ale niedawno zmiana diety (na wegańską) wymusiła na mnie polubienie biegania na czczo. Początki były trudne, ale po kilku razach się przestawiłam. Teraz już jest świetnie. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia.

    Pozdrawiam, Zuza

    OdpowiedzUsuń