niedziela, 9 czerwca 2013

W górę i w dół

Taką moją małą tradycją było to, że publikowałem post zawsze w dniu treningu. Wczoraj ze względu na totalny brak czasu, nie usiadłem do komputera nawet na chwilę. Na szczęście znalazłem "chwilę" na pobieganie, kolejny raz w godzinach przedpołudniowych. Dziś jednak dopiero zdaję relację z treningu. Piątek był bardzo spokojny, dlatego na sobotę musiałem wybrać coś znacznie mocniejszego. Nie miałem za bardzo chęci na kręcenie się wokół stawu, gdzie wysoka temperatura daje w kość podwójnie, chyba przez pylące rośliny, które utrudniają oddychanie. Postawiłem więc na dalsze zwiedzanie okolicznych osiedli. Ruszyłem ok. 9:30, kiedy to już termometry wariowały i wskazywały 25 stopni. Nie przesadzałem zatem - 5:12... no ale nie o taki "mocniejszy" trening chodziło. No to następne 4:49, 4:47. Po drodze wylądowałem nad stawem,ale tym razem był to tylko odcinek dalszego biegu. Poleciałem ulicą Świętokrzyską w dół. Minąłem nową zajezdnię tramwajową i w Oruni Górnej na rondzie obok Shell'a skręciłem w prawo. Pierwszy raz w życiu widziałem te tereny. Zaczął się długi mozolny podbieg. Ciężko w takiej pogodzie było zejść poniżej 4:40 w mojej obecnej formie. Podjąłem więc decyzję, że tego dnia wybiorę trasę obfitującą w podbiegi i zbiegi. Tymczasem minął szósty kilometr. Tempo na podbiegu spadło do 5:02, 5:03. Zawróciłem poszukać kolejnych górek. W sumie to mogłem jeszcze kontynuować bieg w tą stronę, miałem jednak złudne wrażenie że jest to koniec drogi. Jak się okazało podczas przeglądania mapy z treningu, jeszcze miałbym co zwiedzać zdecydowanie. Następne wybieganie prawdopodobnie poświęcę tej okolicy. Po nawrocie, dłuższym zbiegu znalazłem się na Chełmie, dokładniej na ulicy Wawelskiej, która była chyba najbardziej stromym podbiegiem tego treningu. Mocno zdyszany poruszałem się po osiedlowych drogach kręcąc czasy w granicach 4:55. Tempo nie było zbyt ambitne, ale różnica wysokości plus wzrastająca z każdą minutą temperatura powietrza robiły swoje. Tak czy inaczej dostawałem ostry wycisk od samego siebie no i o to dziś chodziło. Po ponownym minięciu Havla, tym razem już dużo wyżej, skierowałem sięna ulicę Warszawską i pobiegłem dokładnie taką trasą, na której biegałem w niedzielę tydzień temu, tyle że w drugą stronę. Zwiedziłem zatem nowe osiedla przy Jabłoniowej, moją siłownię czy Fashion House. Taki wybór trasy dał mi spokojne ostatnie dwa kilometry, bez żadnych większych nierówności, co pozwoliło w spokoju zakończyć dzisiejszy trening z wynikiem 15,33 km w 1h:15m:51s w średnim tempie 4:57. Baterie były naładowane przez caaalutki dzień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz