czwartek, 3 kwietnia 2014

A już się bałem...

"Przetrenowanie". To takie modne teraz słowo, występujące często na portalach biegowych, forach, gazetach itp. .Popularne jest także powiedzenie "lepsze każde niedotrenowanie niż przetrenowanie". Piszę o tym, ponieważ takie myśli nawiedziły mnie na początku dzisiejszego treningu. A wszystko za sprawą pierwszego okrążenia. Jego czas to 4:49 czyli powoli...Zmartwił mnie jednak mój wysiłek włożony w ten odcinek. Nogi trochę ciężkie, "drewniane" chociaż wczoraj nie biegałem, oddech dość szybki... No nie byłem zachwycony :) Właśnie wtedy pojawiły się wspomniane dylematy - "czy może nie przesadziłem ostatnio? Czy nie za często biegałem? Czy może nie za bardzo eksploatowałem organizm? Czy dobre czasy już się skończyły?" Teraz - wieczorem, gdy siedzę sobie i piszę posta, wydaje mi się to trochę śmieszne. Te moje rozmyślania o przyszłości biegania raptem po jednym wolnym kilometrze. Drugi kilometr pokazał już że nie mam się czym zamartwiać - 4:17, potem 4:13, 4:16... Dystans się powiększał, tempo się stabilizowało a uśmiech się powiększał. Po powrocie z Jastarni odwiedziłem sobie moje najnowsze stałe szlaki - Borkowo, Łostowice, zajezdnię tramwajową, Orunię Górną. Wypadło razem 14,06 km w 1h:01m:07s, tempo 4:21, tętno 151. Jest zatem dobrze a nawet lepiej niż dobrze. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie cieszy - zmiana czasu na letni spowodowała, że łatwiej będzie o treningi w dziennym świetle - tak jak dzisiaj. A na koniec mam 2 linki:
Pierwszy o wspomnianym przetrenowaniu. Przyznam że jestem zwolennikiem tej teorii :)

Drugi to film o mojej nowej... "zajawce"(?). Tzn. o czymś, co ostatnio zaczęło mnie fascynować. Tak, wiem że jeszcze nie przebiegłem maratonu, ale nie muszę też od razu startować na Hawajach :) Na razie oglądam filmy, czytam, przeglądam allegro i odwiedzam sklepy w poszukiwaniu szosówki. Ciekawostka - rowery stricte do triathlonu w większości przypadków to już sumy pięciocyfrowe. Ha ha ha ha ha...bardzo śmieszne :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz