sobota, 12 kwietnia 2014

Nowy wymiar treningu!

Pisałem ostatnio o mojej nowej "zajawce" - triathlonie. Jak pewnie wszyscy wiedzą składa się on z trzech dyscyplin. Najpierw pływanie (trzeba ostro potrenować), potem rower (trzeba potrenować) i na końcu bieganie (już się trenuje). Do biegania wszystko co niezbędne mam. Do pływania w zasadzie za wiele nie potrzeba, choć moja dusza gadżeciarza upomni się kiedyś o czepek/okulary/piankę :) Ale do jazdy rowerem potrzebny jest jednak rower. No i nie byle jaki, bo dopuszczone są tylko czasówki (stricte triathlonowe) i szosówki. Badałem więc temat jak to mam w zwyczaju przez kilka miesięcy i miałem już jakąś wiedzę na temat sprzętu. Rowery triathlonowe to masakra - niestety cenowa. Zdecydowanie najtańszy model, jaki udało mi się znaleźć kosztował "jedyne" 4000 zł i był to odosobniony przypadek, który (jak to określił sprzedawca) wymieni się szybko po wkrętce w temat. Kolejne modele to już minimum 6000 zł, ale to tu przydałaby się modyfikacja, to tam... Ogólnie kwoty pięciocyfrowe to norma, no ale dla mnie to ceny za samochód a nie rower! Została szosówka, czyli rower sportowy, ale bardziej "uniwersalny". No ceny też nie rozpieszczają, bo o ile w MTB w cenie do 2000 zł można kupić markowy przyzwoity sprzęt, to w szosowych rowerach ta zasada nie obowiązuje. Minimum to okolice 2500 zł za nowe rowery,ale zalegające ze starszych roczników. Dużo, a podzespoły wcale nie takie super. Czy kupować używany? Dylemat wielu zapewne, ale za "mały" jestem żeby tak ryzykować. Nie znam się na tym kompletnie i dużo bym ryzykował. Na specjalistycznych forach chwalone są jednak sprzęty z Decathlonu - seria Triban to kolarzówki najtańsze na rynku a przy tym nieodbiegające jakością od sprzętów znanych marek. A gdzie tkwi haczyk? W dostępności - to sprzęt widmo. Niby w internecie są, ale fizycznie ich nie ma. Byłem, dzwoniłem już jakiś czas temu i nie było szans na interesujący mnie model a jeszcze bardziej na odpowiedni rozmiar ramy. Poszła jednak w internecie plotka, że do Decathlonów w Polsce trafiła wielce oczekiwana dostawa z Francji. Dowiedziałem się o tym wczoraj wieczorem i dziś z samego rana obdzwaniałem okoliczne Decathlony. W jednym z nich (Gdańsk Przymorze) były trzy sztuki mojego rozmiaru w najprostszym modelu. Nie wahałem się długo, pojechałem przymierzyć i się zrobić "karniaka". No i takim sposobem jestem właścicielem B'twin Triban 300 w rozmiarze 57 :) Sprzęt już wyregulowany (chyba tylko jeszcze siodełko powędruję lekko w górę) i przetestowany - zrobiłem niecałe 5 kilometrów odbierając rower z Przymorza i wracając nim to Teściów we Wrzeszczu. Cóż mogę póki co powiedzieć? Twardo! Nigdy wcześniej nie jeździłem na takim rowerze, to był debiut i na nawierzchni innej niż asfalt można pogubić nie tylko plomby ale i zęby :) Jeździłem kilka lat temu motocyklami i jednym z nich była Yamaha R6 - stricte sportowy ścigacz - wrażenia z jazdy tochę zbliżone :) Wszystko jednak w imię prędkości. Dotychczas jeździłem tylko rowerami mtb i to nie jakimiś z wysokiej półki, różnica jest zatem ogromna. Coś za coś... A ja ogłaszam nową jednostkę w moim cyklu treningowym. Blog jest o bieganiu, dlatego wpisy kolarskie ograniczę tylko do krótkiego komentarza. Cieszę się jednak jak małe dziecko :) Jupiiiii!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz