piątek, 4 kwietnia 2014

Nieefektownie ale efektywnie

Przez cały bieg pewna myśl nie dawała mi spokoju. "Czy to już ostatni bieg przed dłuższą przerwą?". Na niedzielę zaplanowany mam pewien "zabieg",który wyłączy mnie z aktywności fizycznej na co najmniej 10 dni, czyli w moim wypadku maksymalnie 10 dni :) Biorąc jednak pod uwagę moje ostatnie ciśnienie, będzie to po prostu wieczność. Jutro, a w zasadzie jeszcze dziś w nocy jadę do pracy i wrócę pewnie późnym wieczorem jutro lub wręcz w nocy z soboty na niedzielę. A to powoduje, że dzisiejsze bieganie może być "tym ostatnim". Nie mogę znieść tej myśli i mega źle mi z tym, ale co zrobić. Z drugiej strony pocieszam się że przecież jestem kompletnym amatorem i dziesięciodniowa przerwa niewiele zmieni w mojej karierze :) Ale skupiając się na samym dzisiejszym biegu - bez fajerwerków. Początek trasy ten sam co zawsze ostatnio, ale pierwszy kilometr trochę za szybko 4:06, więc świadomie dorzuciłem 10 sekund na następnym. Kolejne mijały w okolicach 4:20-4:25 i kolejny raz, ale nie do znudzenia mijałem Borkowo, Łostowice... Dopiero będąc na pętli tramwajowej skierowałem się do góry Aleją Havla. To kolejny dość fajny podbieg w mojej okolicy, który potrafi dać w kość jeśli się go weźmie bez odpowiedniej strategii :) Dobiegłem do skrzyżowania Havla z Armii Krajowej, skręciłem w prawo i osiedlem na Ujeścisku zbiegłem w dół. Wiedziałem już wtedy że zapuściłem się trochę dalej niż zaplanowałem, kilometry nabijały się jakoś za szybko. Wracałem więc stałą trasą, kręcąc przy stawie, a tempo bardzo jednostajne. Skończyłem na 18,53 km w 1h:21m:01s, tempo 4:22 a tętno 149. Mimo że bez rekordów, przyspieszeń itd., trening uważam za udany. Tempo trzymałem bardzo dobrze, tak jak życzyłbym sobie zawsze to robić. Tętno spokojne, w miarę jednostajne. Ogólnie bieg bez problemów, a dystans już dość istotny, więc jak się tu nie cieszyć? No i cieszyłbym się, gdyby nie ta czarna plama w moim kalendarzu aktywności :) Ale jeszcze zobaczymy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz