środa, 23 kwietnia 2014

[Rower + Bieganie] Święta Wielkanocne na sportowo!

...czyli jak nie dołożyć sobie niepotrzebnym kilku kilogramów :) Wiedziałem że pierwszego dnia świąt,tj. w niedzielę jedziemy na półwysep, a co za tym idzie będę musiał rozstać się z jeżdżeniem szosówką. Szkoda mi trochę było, ale cóż zrobić... Chyba lepiej jednak na święta lepiej wybrać się z rodziną niż złożyć tylną kanapę i zabrać tylko rower :) Wymyśliłem więc, że jeszcze przed wyjazdem skoczę rozruszać trochę Tribana, no i tym sposobem chwilę po 9 rano ruszyłem w trasę. Kusił mnie powrót na ostatnią trasę (Kowale-Kolbudy-Lniska) i powrót trasą nr 7 gdy już wiem że zaprowadzi mnie ona do domu, ale nie miałem tyle czasu, a po drugie pogoda była lekko niepewna. Wydedukowałem także, że co jak co, ale w wielkanocny poranek ruch na drogach nie będzie jakiś wielki więc skręciłem w głąb Gdańska. Ruszyłem ulicą Świętokrzyską, potem podjazd Havla na rozgrzanie mięśni, Łostowicką w dół dla przypomnienia sobie prędkości :) No i Kartuska, która okazała się fajna dla rowerzystów pod względem szerokości. Nie czuje się za plecami że kolejne samochody czają się z wyprzedzaniem, tu starczy miejsca dla wszystkich. Potem jednak jako prawowity obywatel, postanowiłem skorzystać ze ścieżek rowerowych. Oczywiście skończyło się to tym, że stałem niepotrzebnie na światłach, schodziłem z roweru żeby wjechać na kolejny chodnik itp. Następnym razem będę trzymał się drogi. Dotarłem tak aż pod hotel Hilton na starówce i tam zawróciłem. Wróciłem do domu odwiedzając tym razem Morenę a potem jeszcze Szadółki, a garmin pokazał 26,40 km zrobionych w 1h:03m:17s, średnia prędkość wyniosła równe 25 km/h a tętno średnie to 129. Był to więc bardzo spokojny trening. W zasadzie ciężko to nazwać treningiem, bo i trochę mały kilometraż i intensywność na bardzo niskim poziomie, ale nie była to jedyna aktywność fizyczna tego dnia.
Po przyjeździe do Jastarni i "zaklimatyzowaniu się", tzn. rozłożeniu bagaży itp, miałem chwilę na lekkie pobieganie. Wiadomo że na święta wiele osób zjeżdża do rodzinnych domów, zjechał też mój kolega, z którym umówiłem się na wieczorne szuranie jego tempem. Przy rozmowie i obgadaniu miliona spraw zrobiliśmy 12,38 km w 1h:12m:47s, (tempo 5:53, tętno 123). Odwiedziliśmy, jak zawsze podczas wspólnego biegania sąsiednią Juratę, zrobiliśmy tam kółko i wróciliśmy do domu. Tym razem instensywność także niewielka, ale nie o to chodziło. Pierwszy dzień świąt minął zatem pod znakiem...bardziej rekreacji niż ciężkich treningów, ale czasami tak po prostu trzeba :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz