środa, 16 kwietnia 2014

[Rower + bieganie] Podwójna przyjemność

Żal nie skorzystać z takiej pogody. Po zimie było już lato, potem jesień, zima wróciła i teraz znowu mamy wiosnę. Przez ostatnie kilka dni niestety deszczową, ale dziś od rana było czyste niebo i piękne słońce. Trening wisiał w powietrzu zatem od samego początku dnia i została tylko kwestia znalezienia luki czasowej, no i wyboru jak te kilometry tłuc. No a że naoglądałem się ostatnio znowu filmików z cyklu ironman, przeszła mi przez myśl próba treningu łączonego. Pianki co prawda jeszcze nie zakładałem, ale najpierw rower a potem bieganie wydało się dobrą propozycją :)
Tak więc chwilę po godzinie 19:00 siedziałem już na tribanie i lokalizowałem satelity. Wiedziałem już wtedy że trening łączony będzie jedyną szansą dziś żeby pojeździć rowerem i zdrowo się zniszczyć zarazem. O godzinie 20:00 jest już na tyle ciemno, że nie da się bezpiecznie jeździć po ulicy bez świateł. Tak więc musiałem się w miarę sprężać, choć nie za bardzo, po to żeby zostawić siły na "drugą konkurencję". Trochę nie miałem planu jeśli chodzi o trasę. Jakieś tam wymyślone wycieczki w głowie siedzą, ale dziś ze względu na godzinę, musiałem trzymać się w miarę blisko domu. Pokrążyłem więc po osiedlu, zjechałem na dół Świętokrzyską, w górę Havla, skręciłem na Warszawską, potem Jabłoniową, Przywidzką i kolejne kółka po osiedlu. Wyszło 22,86 km w 54m:40s, śr.prędkość 25,1 km/h - o 0,1 km/h szybciej niż wczoraj, więc widać już mega postępy :) Tętno średnie bardzo niskie - 131. Kolejne spostrzeżenia, tym razem sporo mniej: muszę przycisnąć na zjazdach, bo odruchowo (z jazd rekreacyjnych lata temu rowerem górskim) odpuszczam i odpoczywam w ogóle nie pedałując. Czasami się na tym łapałem, czasami nie, ale trzeba budować moc i takie przerwy myślę że są nie na miejscu. Dobór przełożeń - jeszcze długa nauka przede mną. No i ze względów bezpieczeństwa muszę kupić kask. Ogólnie jednak dziś jazda była dużo bardziej płynna i to mi się bardzo podobało. Nagiąłem kilka razy dość mocno przepisy, mam nadzieję że nic nie przyjdzie pocztą :)
Po 15 minutach przerwy wybiegłem. Niestety przez ten czas strasznie zmarzłem. To też musiałem szybko podkręcić tempo. Nie mogłem jednak go znaleźć, tzn. biegłem sobie bez problemu ale kompletnie nie wyczuwałem z jaką prędkością się przemieszczam. Garmin jednak mnie uspokajał. Tempo oscylowało w granicach 4:20 i nie wahało się zbyt mocno. Po ósmym kilometrze jednak nogi już ciążyły dość mocno, szczególnie łydki. Wracałem już wtedy powoli do domu i byłem i tak zadowolony że taki wysiłek "przeszedł" bez żadnych problemów. Planowałem 10 km ale znowu trochę zaokrągliłem - do 13,78 w 1h:00m:23s, tempo 4:23
Da się? Da! Wiem że nie są to dystanse zapierające dech w piersiach, ale jak na pierwszy raz to uważam dzień treningowy za bardzo udany. Teraz tylko zwiększać prędkości i dystanse no i tłuc kilometry!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz