sobota, 12 kwietnia 2014

Amortyzacja czy minimalizm - Saucony Cortana vs. Saucony Virrata

Jak zapowiadałem, tak robię. Trwa moja przerwa w bieganiu, a to skłoniło mnie do spróbowania swoich sił w zrecenzowaniu sprzętu jaki przyszło mi użytkować już przez długi okres czasu. Myślę że nabiegałem już tyle, że mogę z czystym sumieniem wypowiedzieć się amatorsko o tym czy o tamtym :) Na początek buty.
Wcześniej pisałem że biegową przygodę zacząłem w butach, które kupiłem jako "tanie obuwie sportowe do zrzucania wagi na siłowni". A tego, że będę w nich stukał setki kilometrów nie przewidywałem i tak też moim pierwszym biegowym butem była Puma Prankster. Podeszwa kauczukowa, typowo halowa, okazało się potem że to buty do piłki ręcznej :) Ale były lekkie i jak się okazało baaardzo wytrzymałe. Przyszedł jednak w końcu czas, że zacząłem rozglądać się za obuwiem stricte biegowym. Pokonywałem już wszak ponad 20 kilometrów na treningach, zdarzało się bieganie dzień po dniu. A trochę przyspieszyły tą decyzję bóle w kolanie, o których pisałem w postach w zeszłym roku. Samego kupna nie będę opisywał, bo nie chcę przynudzać (zresztą przynudziłem już na ten temat w poście Yes! Yes! Yes! z 18 kwietnia). W samej końcówce 2013 dokupiłem kolejny raz odwiedziłem Biegosferę w Gdańsku i tym razem wiedziałem lepiej czego szukać - padło także na markę Saucony, tym razem model Virrata.
Cortana - przesiadka z niedopasowanych Pum była zbawieniem. Na początku miałem wrażenie że but "płynie", jakby każda część stopy się ruszała podczas gdy w Pranksterach biegło się "na sztywniaka". Podobało mi się to, że nie było "obcasa" czyli mega wysokiego dropa. Ogólnie nie rozumiem stosowania wielkich dropów nawet w butach mocno amortyzowanych. Jeśli człowiek ma stosować prawidłową technikę biegu, to jak ma to robić w takim obuwiu? To tak, jakby kobiecie ubrać szpilki i mieć pretensje że nie chodzi ona w "zdrowy" sposób tylko obciąża kręgosłup...bla bla bla. Podsumowując - nie rozumiem i już :) Cortana ma 4 mm różnicy między palcami a piętą. Myślę że na początek idealnie. Nie powodowało to jakiś dolegliwości w łydkach, nie miało się też wrażenia biegania w obcasie, czego doświadczyłem np. testując Asicsy Gel Pulse 4. But nie jest jakiś wybitnie szybki, nie spowodował poprawy wszystkich życiówek. Ale jest za to bardzo miękki i komfortowy. Oplata stopę bardzo szczelnie, osobiście ciut za duży luz miałem w przedniej części, ale inne wiązanie załatwiło sprawę. Tłukłem w nich kilometr za kilometrem dbając o ich wysychanie i czyszcząc często :) Nie suszyłem jednak na grzejniku i nie prałem. Do końca trzymały się dzielnie,jedynie małe palce w obu butach zrobiły dziury na wylot w cholewce. Mają w tym momencie ok. 1500 km przebiegu i jest to jedyna oznaka zużycia, co myślę że jest do zaakceptowania. Dziury te nie przeszkadzają w używaniu i nie są widoczne w ruchu, więc minus częściowo anulowany :) Ostatnio zaczęły się "klapkować", tzn. czuję wyraźnie że podeszwa nie pracuje a ja biegam jakbym miał na nodze klapki czy inne sandały. 1500 km jednak zrobiły, sprzedawca przewidywał 1000, więc mają prawo.
Virrata - gdy wróciłem do Biegosfery wiedziałem już mniej więcej czego chcę - drop taki sam lub nawet mniejszy, amortyzacji także na pewno nie więcej niż w Cortanach. Reszta wedle uznania sprzedawcy i przypadku, bo i tak coś tam wyjdzie na bieżni a reszta "w praniu". Pan sprzedający wysłuchał mnie cierpliwie i od razu zaproponował Vittary ostrzegając jednak wyraźnie przed zerowym dropem. Niesamowicie byłem ciekawy tych butów, bo przecież klasyfikuje się je już jako obuwie minimalistyczne. Przebiegłem się chwilkę na bieżni i zaniemówiłem. Cortany to przy nich kloce. Biorę i uciekam! Od pierwszego treningu czuć było dużo niższą masę buta. Jeszcze bardziej jednak jego elastyczność, co mega mi odpowiada (nie każdy to przecież lubi). Virraty to buty bardzo "szybkie",tzn. nie biegną same, ale zachęcają do zwiększenia prędkości. Mam po prostu wrażenie, że na wolne treningi są niewygodne. Przez cały czas "nasłuchiwałem" i ciągle "nasłuchuje" niepokojących sygnałów z niby bardziej nadwyrężanych łydek przy dropie 0, ale nic się nie dzieje. Owszem, nogi pobolewają po treningu czasami trochę bardziej, szczególnie gdy było sporo podbiegów, jednak nie umieram i nie odwołuję kolejnych treningów z tego powodu. Gdy przesiadałem się z Pranksterów na Cortany, to różnicy w prędkościach nie zauważyłem. Tu jednak czasy się skróciły wyraźnie. Minusy? Myślę że maraton mógłbym spróbować przebiec w tym obuwiu, ale nie byłaby to decyzja na 100% pewności. Nigdy jeszcze nie zrobiłem w nich więcej niż 25 km i nie wiem jak się zachowują po takim dystansie. Jednak powyżej 20 km z każdym kolejnym kilometrem różnica amortyzacji jest odczuwalna coraz bardziej. Bez testów praktycznych jednak się nie obędzie :)
Podsumowując - obuwie to kwestia bardzo indywidualna. Jedni wolą gumowce, inni klapki :) Mówi się i pisze na biegowych forach, że minimalizm to marketingowy wymysł producentów i moda. Mam jednak wrażenie że i tak rządzi amortyzacja. Na każdym kroku, w każdym teście i opisie nowego modelu podkreśla się jak bardzo pomaga biegać, przetaczać stopę, lądować bez obaw o kontuzje itp. Do mnie to jednak nie trafia. Co prawda na Vibram FiveFingers jeszcze dla mnie stanowczo za wcześnie, ale niewielki drop i leciutka amortyzacja to jest coś co lubię i w tą stronę chcę iść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz