środa, 21 maja 2014

Inny świat

No i zaczęło się! Lato przyszło! W ciągu dnia było ok. 28 stopni, a gdy biegałem wieczorem, temperatura spadła do jakiś 17-18. Jeśli chodzi o normalną egzystencję, takie temperatury potrafią dać w kość, ale gdy mowa o bieganiu, jest naprawdę dobrze. Wiele osób pisze o idealnych biegowych temperaturach rzędu 8-10 stopni max. Ja natomiast jestem ciepłolubny i przedział między 15 a 20 stopni jest dla mnie idealny do treningów, jedynie może ciut za ciepły na zawody. Ciężki, męczący ale i pozytywny dzień za mną. Razem z Filipem spaliliśmy razem tyle kalorii, że mogłem włączyć endomondo. Mimo tego wieczorem miałem jeszcze spory zapas sił i wielką chęć poruszania się, tym bardziej że wczoraj zrobiłem sobie dzień przerwy. Nie wiedziałem ile mam jeszcze czasu do zmierzchu więc wybrałem bieganie. Ruszyłem stałą trasą, z minimalnymi zmianami i z chęcią utrzymania tempa w granicach 4:30. Pogoda była niesamowita, nogi świeże i od samego początku biegło mi się rewelacyjnie. Na uszach znowu słuchawki i nawet losowo wybierane utwory dziś przypasowały jak nigdy. Kolejne kilometry w granicach 4:20-4:25 mijały szybko i od niechcenia. Zrobiłem kółko po osiedlu, udałem się do Borkowa, potem na Łostowice, minąłem pętlę tramwajową i normalnie zawróciłbym na rondzie w Oruni Górnej, ale tym razem postanowiłem wbiec na sam szczyt tej dzielnicy. Kiedyś próbowałem już pokonać tą trasę na jednym z zeszłorocznych treningów, ale nie byłem wtedy w idealnej formie, do tego pamiętam skwar jaki towarzyszył mi tamtego dnia. Tym razem wszystko było zupełnie inaczej. Wbiegałem coraz wyżej a tempo nie zwalniało powyżej 4:30. Ja nie miałem nawet mocnej zadyszki, aż sam nie wierzyłem że może tak być. Gdy już dobiegłem na sam koniec, stanąłem nad lekką skarpą, cyknąłem fotkę i zacząłem drogę powrotną. Wiedziałem już że dzisiejszy trening będzie ciut dłuższy niż zwykle. Nie musiałem się jednak mocno spieszyć - Karolina powiedziała że prawdopodobnie będzie już spać, tak więc kilka-kilkanaście minut nie robiło różnicy. Powrót już po znanych drogach, w tempie cały czas oscylującym trochę poniżej granicy 4:30. Wyszło łącznie 18,30 w 1h:21m:15s, tempo 4:26, tętno 150. Obiecywałem ostatnio że będę robił zróżnicowane, specjalistyczne treningi. Ten może nie był jakimś wyrazem mojego kunsztu trenerskiego, ale sprawił mi ogromną przyjemność i nakręcił na kolejny dzień. Mam nadzieję że jutro kolejna porcja endorfin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz