piątek, 9 maja 2014

Wolny rozruch przed Gdynią

Wczoraj znowu cały dzień w pracy, więc biegania nie było. Tym bardziej dziś miałem duże ciśnienie na lekkie rozruszanie kości. Lekkie, bo już jutro Bieg Europejski w Gdyni, zatem nie mogło być mowy o szaleństwach tempowych i dystansowych. Problemem była jednak pogoda. Od samego rana lało i raczej nie było widoków na poprawę sytuacji. Mieliśmy dziś wrócić z Jastarni do domu, więc trening musiałby się odbyć w miarę szybko lub dopiero wieczorem - po powrocie na Kowale. To drugie odpadało - ryzykowałbym brakiem pełnej regeneracji do jutra. Zatem musiałem liczyć na cud pogodowy :) Taki zdarzył się w okolicach godziny 12:00 kiedy to ulewa zmieniła się w lekką mżawkę. Do wyjazdu zostało jeszcze trochę,zatem szybko się ubrałem i pędziłem już po chwili w stronę Juraty. No właśnie - pędziłem. Pierwszy kilometr minął po 4:22 a planowałem tempo o ok. 30 sekund wolniejsze. Specjalnie założyłem też stare Cortany,bo raz że ciężko w nich już biegać szybko, a poza tym nie będę musiał się stresować czy Virraty do jutra wyschną. Dobrze zrobiłem, bo na drodze było tyle kałuż, że stopy miałem doszczętnie przemoczone już na drugim kilometrze. Tu też postanowiłem zwolnić, czego efektem było... 4:21. Nie rozumiem o co chodzi. Zrozumiałbym gdyby oddech był leciutki jak piórko, ale sam czułem że to nie jest wysiłek na 4:45-4:50 a mimo tego wręcz nie potrafiłem zwolnić. No i tak sobie biegłem, mijały kolejne kilometry a ja powoli się "poprawiałem" czyli zwalniałem. Ósmy km to nawet 4:38. Potem oczywiście lepiej się poczułem i wróciłem na okolice 4:25. Trening był lekki, choć miał być jeszcze lżejszy. Biegło się jednak niesamowicie. Przez większość treningu lekko padało, czasami tylko mżyło a powietrze było tak rześkie i czyste, że miało się poczucie oddychania przez maskę tlenową. Do tego ten zapach.... Naprawdę biegało się mega, mimo że po stałej trasie Jastarnia - Jurata - Jastarnia. Suche dane to 13,78 km w 1h:00m:54s, tempo 4:25, tętno 158. 
Jutro drugi start w tym sezonie biegowym. Nie tylko dla mnie, bo biegnie też Karolina, która w ramach przygotowań wczoraj też przebiegła 10 km w deszczu. Jutro jedziemy razem podbijać Gdynię :) Dziś odebraliśmy też pakiety startowe, co jak zwykle odbyło się bez kolejek, choć z drobnymi problemami :) Okazało się że dawniej upoważnienia do odbioru pakietów można było przedstawiać w wybranej przez siebie formie,a teraz trzeba już było użyć specjalnie przygotowanego formularza. Dobrze że panie wydające pakiety były trochę wyrozumiałe :) Niespodzianką była też obecność Jerzego Skarżyńskiego, który jakby nigdy nic siedział sobie przy tablicach z uczestnikami biegu, sprzedawał i podpisywał swoje książki. Tak mnie to zaskoczyło, że zamiast skorzystać z okazji i zamienić parę słów/cyknąć sobie fotkę,pojechałem do domu :) Tymczasem lekkie nerwy się pojawiają, a ja już nie mogę doczekać się jutra. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz