niedziela, 4 maja 2014

[Rower] Rozszerzanie horyzontów

No i znowu obsuwa w postowaniu. Nie jakaś wielka, bo jednodniowa. Wcześniej wymuszona losowo przerwa, której w sumie trochę też domagał się mój organizm. Wróciłem już teraz na dobre i mam nadzieję że forma będzie dalej piąć się w górę. Już za 6 dni przecież wielki sprawdzian - Bieg Europejski w Gdyni. No ale dzisiaj (tzn. wczoraj) padło na rower. Przez kilka dni kurzył się już w domu i patrząc tak na niego przy porannej kawie, wiedziałem już że biegania nie będzie. Trochę później jednak plany na cały dzień diametralnie się pozmieniały - mieliśmy pojechać na weekend do Jastarni. Karolina rzuciła propozycję - ja idę pojeździć, a ona w tym czasie nas spakuje. Jak wrócę, to jedziemy. Dla mnie rewelacja :D Ubrałem się w 2 minuty i już śmigałem kręcąc pierwszy rozgrzewkowy kilometr standardowo po osiedlu. Nie miałem wtedy jasnego przebiegu dzisiejszej trasy. Wybór był następujący: jadę w stronę Gdańska, gdzie znam drogi, ale będę stał co chwilę na światłach, albo kieruję się w stronę Kolbud i dalej kombinuję. W Kolbudach byłem ostatnio, więc musiałem szybko coś wymyślić. Szybko przypomniałem sobie, że jechałem kiedyś samochodem z Lublewa w stronę Straszyna wzdłuż obwodnicy. Postanowiłem sprawdzić tą trasę. Pogoda dopisała, było ok. 12 stopni, słońce świeciło, tylko wiatr mocno dmuchał. Tempo jednak było lepsze niż dotychczas - zawsze poniżej 2 minut na kilometr, a kolejne odcinki mijały jeden za drugim. Za Lublewem minąłem dwóch kolarzy, którzy (sądząc po rowerach i ciuchach) byli zdecydowanie bardziej "pro" niż ja :) Pomachali mi! Widzę że rowerzyści, podobnie jak biegacze, też się pozdrawiają. Kawałek przed Straszynem zaczęły się podjazdy, które mocno mnie spowolniły. Miałem jednak w głowie rady, które wyczytałem w specjalistycznej gazecie rowerowej - większość początkujących ma zdecydowanie za niską kadencję. Policzyłem trochę w pamięci i oczywiście u mnie też występował ten problem. Bardzo się starałem żeby to zmienić i od razu zauważyłem poprawę. Nie musiałem już wstawać z siodełka kiedy piąłem się w górę i zaoszczędziłem masę sił. Od Straszyna już lekki zjazd, dalej przez Rotmankę do Pruszcza Gdańskiego i Traktem Św. Wojciecha do Gdańska. W centrum skręciłem w ul. Kartuską, potem Jabłoniową, Przywidzką i przez Szadółki wróciłem do Kowal. Wyszło 41,33 km w 1h:28m:09s. Prędkość średnia 28,1 km/h. Nie było żadnych rekordów, ale tempo równe i jakaś poprawa jest. Dużo jeszcze nauki przede mną, ale to sama przyjemność.
Na koniec minimalne wręcz podsumowanie kwietnia, który pod względem biegania nie był oczywiście tak przełomowy jak marzec, ale analogicznie do kwietnia 2013 to mega różnica. Przebiegłem ok. 170 km ale zacząłem trenować też na rowerze szosowym, dopiero od okolic połowy miesiąca i przejechałem w tym czasie ok. 131 km. Naprawdę czuję, że jest dobrze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz