czwartek, 29 maja 2014

Cisza i spokój

Po wczorajszym zwiększonym kilometrażu, dziś dałem trochę odpocząć mięśniom robiąc spokojny trening o nie za dużej objętości. Tzn. tak miało być, a wyszło odrobinę inaczej :) Ponad 14 kilometrów to może nie żadne wybieganie, ale czasu trochę zajmuje - dziś było to ponad godzinę i dwie minuty. Gdy wychodziłem wieczorem z domu założenie miałem takie, żeby nie forsować się i nie schodzić raczej poniżej 4:30. Zresztą byłem przekonany, że po wczorajszym rekordzie nogi nie doszły jeszcze do siebie całkowicie i będę je czuł choć trochę. Założyłem nawet na wszelki wypadek opaski kompresyjne, żeby zniwelować ewentualny ból. Obstawiałem tempo 4:45-4:55 a wyszło... 4:23. Od samego początku nic mnie nie bolało. Żadnego efektu betonowych czy drewnianych nóg, żadnych zakwasów, żadnego "niechcenia mi się". Byłem tylko ja, sporawy wiatr i bieg. Dlatego cisza i spokój w tytule - Jastarnia nie została jeszcze opanowana przez hordy turystów. Wieczorem, tj. po godzinie 21:00 snują się po mieście tylko pojedyncze jednostki. Spotkanych po drodze ludzi mógłbym policzyć na palcach obu rąk. Żadnych jeżdżących samochodów, żadnego hałasu. Jedyne co zakłócało ciszę to wciąż wiejący silnie wiatr, który dokuczał trochę swoim zimnem i... dziki, które spotkałem dwukrotnie dzisiejszego dnia i trochę skorygowały moją trasę :) Poza tym święty spokój i czyste powietrze. Tak sobie rozmyślałem, co takiego jest w tym bieganiu że tak mi się podoba? No i nie wymyśliłem niczego mądrego. Ważne że po każdym kilometrze uśmiech robi się coraz większy.
Ps. Z racji tego, że kończę pisać posta po północy i jest już 30 maj, życzę Ci Kochanie spełnienia wszystkich marzeń, mało nerwów i dużo radości. Tym bardziej że zostały Ci jeszcze 2 lata młodości...
Żartuję :P Kocham Cię :*
:)


1 komentarz: